Windykator – nasz strach kontra rzeczywistość

142114684339660400

Tak to już w ludzkim życiu bywa, że im mniejsze mamy pojęcie o tym co ma nas spotkać, tym większy jest nasz strach przed taką sytuacją. Może nie zawsze, ale pytanie znajomych o podobne doświadczenia wcale nie przynosi ulgi. Wręcz przeciwnie – obawy nawarstwiają się i nie dość, że już sami z siebie się stresujemy, to dodatkowo słyszymy w głowie straszne historie, jak to “ktoś tam, gdzieś tam i coś tam z kimś tam”.

Nie inaczej wygląda sprawa, kiedy pojawia się w naszym życiu “windykator”.

Windykator

Kim tak naprawdę jest osoba określana tym mianem, tak bardzo podobnym do słowa „dyktator”? Najogólniej rzecz ujmując, windykator to człowiek, który na polecenie wierzyciela stara się odzyskać należność, której osoba dłużna nie uiściła w wyznaczonym terminie. Do tej jakże prostej definicji można by dopisać jeszcze informację o tym, że wszelkie działania windykatora regulują przepisy prawne. Środki, które stosuje w celu odzyskania należności nie mogą kłócić się jednak z ogólnie przyjętymi normami z zakresu etyki i społecznego ładu.

Dłużnik

Może być nim każdy z nas. Jednak spore grono jednostek mogących przypisać sobie to miano posiada pewne specyficzne cechy. Pierwsza z nich jest skłonność do oburzenia, że ktoś w ogóle śmiał nasłać na niego windykatora. Nawet sam kontakt telefoniczny w celu odzyskania pieniędzy jest przez tego typu dłużnika uważane za pogwałcenie jego spokoju społecznego. Istnieje prawdopodobieństwo, że stąd właśnie bierze się część niesamowitych i strasznych historii, które możemy usłyszeć od znajomych i gdzie windykator zawsze gra rolę oprawcy, a dłużnik, choć nie wywiązał się z umowy, to pokrzywdzony. „Przecież jak by miał to by zapłacił” – jak mantrę zdają się powtarzać ci, którzy nie rozumieją powodów tak „radykalnego” postępowania, jakim jest windykacja należności.

Zabawa w chowanego

Niczym żółw skrywający się przez drapieżnikiem w skorupie, dłużnik zlękniony złym i okrutnym cieniem osoby windykującej próbuje się ukryć. Listy, telefony, nawet zwykłe otwieranie drzwi, jeśli się nikogo nie spodziewa, to niekończąca się seria uników. Wyniesiony z dzieciństwa schemat zamknięcia oczu by problemy zniknęły, napędza dłużnika i staje się ważnym czynnikiem harmonogramu całego jego dnia. Zamiast więc ugodowo załatwić sprawę i wynegocjować jakieś lepsze warunki do spłaty długu, taka osoba zmuszona jest stawić się w sądzie. Tu zamiast windykatora, czeka już komornik – brzmi jeszcze straszniej, prawda?

Zapomnij o filmach

Obecnie windykator to nie gangster siłą próbujący wytrząść z nas pieniądze. Bardziej odpowiednim sformułowaniem było by nazwać go „osobą podejmująca negocjację w sprawie długu”. Uogólnienie sprawy i posądzenie wszystkich pracujących w tym zawodzie o pobicia lub Bóg wie jakie okropności w celu odzyskania długu, jest bardzo krzywdzące. Stereotypy swoją drogą, a przecież jest to praca jak wiele innych. Wierzyciel ma prawo odzyskać należność. To my nie chcemy dotrzymać warunków umowy, a dodatkowo nic nie chcemy zrobić by ten stan załagodzić. Windykator zgłasza się do nas z zamiarem przekonania do spłaty długu, nie zmuszenia nas do tego.

Zawsze warto rozmawiać

Zamiast unikać kontaktu z windykatorem (jak radzą specjaliści od wszystkiego na przeróżnych forach internetowych), opłaca się otworzyć na dialog. Ignorowanie pana windykatora nie sprawi, że kłopoty znikną. On owszem odejdzie. Możliwe, że jego firma upadnie. A kto wtedy zajmie się naszymi długami? A tak… komornik sądowy puka głośniej.

Tekst powstał we współpracy z portalem swiat-ekonomii.pl

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *